niedziela, 1 lipca 2012

Dotarlam ;D

Ok, jestem juz od kilku godzin w domku :D
Ale od poczatku.
Lecialam samolotem pierwszy raz i od razu musialam radzic sobie sama. I do tego z przesiadka. Ale obylo sie bez wiekszych problemow na szczescie :D Latanie bardzo mi sie podoba, no moze moje prawe ucho niebardzo lubi ladowanie, ale ogolnie bylo super!
Najbardziej podobala mi sie wczorajsza noc. Hotel hampton by hilton, pelen wypas! Sliczny pokoj, wielka wanna, OGROMNE lozko i wielki telewizor, ktory sluzyl mi jako odtwarzacz muzyki, ktora puscilam tak glosno jak sie dalo zeby sie odstresowac :D wszystko cudownie, oprocz tego, ze w srodku nocy dostalam telefon, ze moja taksowka przyjechala o_O Mialam mini zawal i zapomnialam angielskiego, ale cos tam wydukalam i odlozylam sluchawke.
Z lotniska odebral mnie Bill. Super facet! Droga byla dluga, ja zestresowana wiec on roatowal sytuacje i nawijal ;D ale i tak bylo krepujaco. Dojechalismy, zostawilismy torby i od razu pojechalismy na ten smieszny festyn z okazji jakiegos jubileuszu. Wszyscy poprzebierani w brytyjskie barwy, mnostwo dziwnego zarcia i mnoooostwo dzieci! na poczatku uraczono mnie jakims dziwnym napojem, w ktorym oprocz wszystkich owocow swiata plywaly nawet ogorki. Pim sie chyba nazywal. nawet smaczne...;) Nastepnie wyruszylismy na poszukiwania Lisy i dziewczynek. Zajelo to chyba z godzine, bo w tej wiosce wszyscy sie znaja i co chwile trzebabylo sie z kims witac. Mialam przyklejony usmiech i pelna konsternacje w glowie. W koncu pojawila sie Lisa, wysciskalysmy sie, dziewczynki byly bardzo niesmiale <co po 5 minutach zmienilo sie az za bardzo...;)> potem bylo juz bardzo nudno. dzieci bawily sie z rowiesnikami, dorosli rozmawiali miedzy soba zbyt skomlikowanym angielskim zebym mogla sie dolaczyc, a ja nie wiedzialam co ze soba poczac i snulam sie smutno po imprezie. Kochany Bill naszczescie to zauwazyl i zawiozl mnie do domu :) Kiedy wszycy wrocili, Lisa pokazala mi wszystko, wypilysmy sobie herbatke, pogadalysmy i podczas tej rozmowy dowiedzialam sie, ze tez byla au pair w moim wieku, cudownie! :) jest baaardzo wyrozumiala, mowi zebym sie niczym nie przejmowala. i ogolnie jest tak kochana, ze mam ochote ja czasem przytulic hahhaha :) Ogolnie widac ze rodzice sa szczesliwi ze soba, maja bardzo udane zycie, pozazdroscic... ;)) Ale balaganiarze z nich, wszedzie wszystko porozwalane. Ciesze sie bo pedantem nie jestem i ciezko byloby mi zyc w wypacykowanym domu, gdzie wszystko jest poukladane. Dziewczynki sa slodkie ale tak madre ze az za bardzo, wykorzystuja to :D ale polubily mnie i bedzie dobrze. Prosily mnie zebym byla z nimi kiedy mama czytala im bajki, a mala Iona nie chciala wypuscic mnie z lozka, ogolnie jest bardzo przytulasna i ciezko ja odkleic mam nadzieje ze to tylko tak na powitanie...:)
Pieski i kotki sa CUDOWNE. po prostu sama slodycz, zjadlabym je najchetniej.
Ah no i jesienia beda mieli 2 koniki :))
To moj pierwszy dzien i pierwsze wrazenia, mam nadzieje ze nic sie nie zmieni.
Pozdrawiam z ogromnego lozka!

2 komentarze:

  1. jaaaaaaaaaaaak fajnie :D! cieszę się, że jest tak pozytywnie i czekam na kolejne notki :))
    trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty już na miejscu! ^^ Cieszę się, że wszystko jest w porządku. ;)
    Czekam na kolejne wieści! Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń