wtorek, 10 lipca 2012

bu

Nic ciekawego.
Druga jazda bardziej udana od poprzedniej, jutro probuje samodzelnej jazdy.             
Dzeci sa na zmiane albo okropne i jestem bliska ich zabicia albo tak slodkie, ze tylko tulic i calowac...;P
Musze sie do tego przyzwyczaic bo zwariuje...;)
Dzis na kolacje jakies meksykanskie kurczkowe zawiniete cos, tak ostre, ze potrzebowalam dwoch szklanek soku pod rzad.
pozdrawiam,  dobranoc

2 komentarze:

  1. haha widzę, że też u Ciebie bardzo ambitny wpis jak i u mnie ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. no z dziećmi to tak jest - raz kochane, a innym razem mam wrażenie, że nie wytrzymam z nimi do końca dnia nie zabijając ich przy tym :D ale ostatnio u mnie jest jakoś spokojnie - cisza przed burzą? :D

    OdpowiedzUsuń