niedziela, 15 lipca 2012

birthday

Nikomu nie powiedzialam o moich urodzinach, bo uwazam, ze nie ma nic bardziej krepujacego niz sztywne zyczenia i glupie sto lat. A dzien minal mi calkiem milo. Wybralam sie z grupa Slowakow do Port Erin, slicznego nadmorskiego miasta. Spacerowalismy bo stromych skalach, robilsmy zdjecia, ja sluchalam sobie slowackiego...;P naszczescie dolaczyla do nas pewna urocza niemka, z ktora moglam sobie normlanie porozmawiac. Slowacy i Wegrzy maja tragiczny akcent, wiekszosc z nich jest juz tu dlugo, a nadal ciezko ich zrozumiec. Jedna z nich jest au pair i nie umie angielskiego ani troche, a gdy zapytalam ja how are you? zrobila taaakie oczy i wtf, no coz, jestem ciekawa jak sobie radzi z dziecmi...;)) zrobilismy napad na tesco w poszukiwaniu czegos taniego i zjadliwego, wybor padl na kanapki. w moim przypadku byly to kanapki kurczakowo salatowe z jakims sosem, bylam tak glodna, ze mialam wrazenie, ze to najsmaczniejsza rzecz jaka kiedykolwiek jadlam. tak, kanapki z tesco... nastepnie pojechalismy do Douglas (kocham to miasto, szczegolnie w nocy, wyglada jak w swieta, wszedzie lampki, kolorowo i slicznie, gdyby nie byloby tam tak zimno moglabym tam zamieszkac ^^ w mojej miejscowosci jest zawsze cieplej, rzadko pada i wieje. dziwne, taka mala wyspa, a na dwoch koncach moze byc zupelnie rozna pogoda... Mialysmy isc na jakas impreze ale stwierdzilam, ze jestem zbyt zmeczona zeby zostawac tutaj cala noc ( ostatni autobus mam o 23 ) wrocilam wiec do Ramsey, gdzie czekal na mnie moj samochod z praktycznie pustym bakiem. No skad mialam wiedziec, ze trzeba kontrolowac paliwo, nigdy nia mialam wlasnego samochodu :D Bill wytlumaczyl mi jak dojechac na stacje benzynowa, a Brat Michal jak to sie robi, wiec pojechalam niestety nie ma tutaj takiego luksusu jak w Polsce i stacje zamykane sa o 22. byla polnoc.... Musialam wiec z praktycznie pustym bakiem dostac sie do domu. Ciemno jak w d.., zero lamp, zero niczego, pustkowie, mysl, ze moze bede musiala spedzic tu noc jak samochod mi stanie na srodku drogi, przez caly czas mialam mini zawal serca, serio, ale ojezu dotarlam, dopelzlam do pokoju i przytulilam lozko (kocham to lozko) i spalam do 12, wstalam oczywiscie na niedzielny luch, ale musialam podziekowac bo nie mialam ochoty na ich owoce morza...;P dzisiaj znowu jade do Douglas. pozegnalne popoludnie dwoch dziewnym. bedzie to smutne bo wyjezdza jedyna Polka, ktora do tego bardzo polubilam. : <

5 komentarzy:

  1. Ja też nie lubię wymuszonych życzeń dlatego ostatnio przed urodzinami ukryłam tą informacje na fb więc przypadkowi znajomi nie składali mi życzeń tylko dlatego, że fb im powiedział, a Ci którzy mieli wiedzieć pamiętali tak czy siak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak Ty szybko znajdujesz znajomych! musisz być bardzo towarzyska ;) i dobrze, bo przynajmniej nie jest Ci samotnie... ja najbardziej obawiam się, że nikogo nie poznam.
    widzę, że różne przygody się Ciebie trzymają! oby tak dalej i żeby wszystko miało pozytywne zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie bylam zbyt towarzystka, w Polsce mam zamkniete grono przyjaciol, ale jak jestes za granica zupelnie sama to towarzyskosc przychodzi sama z siebie, nie ma nic gorszego niz zamknac sie na ludzi. :)

      Usuń
  3. A ja mam urodziny 1-go stycznia i zazwyczaj nikt o mnie nie pamięta, bo każdy w ten dzień odsypia Sylwestra.
    Co do jedzenia z Tesco - moja dobra rada: będąc za granicą, staraj się nie zmieniać tak nagle jadłospisu i zamiast jeść ready-to-eat products, poświęć czas na ugotowanie czegoś zdrowego. Ja na przykład, jako że mam obsesję na punkcie zdrowego odżywiania, na lunch gotuję sobie ryż, soczewicę, lub makaron. Irlandzkiego jedzenia unikam jak ognia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jem w 'domu' normalne posilki, w miescie raczej nic sobie nie ugotuje, pozdrawiam.

      Usuń