Co z tego, ze potem mialam problem z powrotem do domu, bo wszystkie drogi wygladaja tam samo : zielono, kreto i wasko. ale przez przypadek trafilam w tak przepiekne miejsce smialam sie sama do siebie.
byl to jakis rezerwat, zero drzew, zero ludzi, gorki, pagorki, wrzos, kwiaty, ptaki, kamienista plaza i bardzo wzburzone morze. Wszystko jak z jakiegos obrazu, cudo po prostu :)) Dojechalam do miasta, zaopatrzylam sie w batony na caly tydzien i znalazlam droge do domu ^^
Wczoraj spedzilam wieczor z tymi samymi Wegierkami. Bardzo je lubie, ale po alkoholu zapominaja, ze ja po wegiersku nie mowie ani troche...;)
Dzisiaj nigdzie ruszyc sie nie moge bo musze zostac na noc z dziecmi w domu, co to bedzie....;P
Za to na spedzenie dnia jutrzejszego mam dwa pomysly i jestem na etapie ciezkiego zastanawiania co wybrac...
![]() |
Ramsey, bardzo urocze miasteczko, 5 min ode mnie. zdjecie z internetu |
A kiedy wstawisz swoje fotki? :>
OdpowiedzUsuńJejku, jak genialnie czyta się Twojego bloga. :P W sumie chętnie tutaj zaglądam, ale ostatnio to mi jakoś umknęło. Mam nadzieję, że moje au pairkowanie będzie równie zwariowane i pełne przygód. Cieszę się, że Ci się wszystko układa!
OdpowiedzUsuńNastępnym razem jak w trafisz w to piękne miejsce zrób zdjęcia ! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Spełnienia marzeń i... grzecznych dzieci! :D
OdpowiedzUsuńdzieki :)
Usuń