środa, 18 lipca 2012

tiruru

Zaczynam juz popadac w rutyne wiec tematow do pisania raczej nie mam.
Dni mijaja bardzo szybko, nie przemeczam sie, ale rowniez nie siedze na tylku.
Dzieci mnie lubia, ja je mniej ale juz lepiej sobie z nimi radze. Skad we mnie tyle cierpliwosci? :D
Dowiedzialam sie dzisiaj, ze rysuje najpiekniej na swiecie i bron boze nie mam mowic tego ich poprzedniej au pairce hahah :)
Odwazylam sie na pierwsza podroz do Douglas, a droga nie jest najlatwiejsza bo ma bardzo ostre zakrety ale juz opanowalam sztuke i od razu bardzo polubilam. Wszystko byloby pieknie gdyby nie dopala mnie straaaszna mgla na samym szczycie wzgorza ( zajedziesz za bardzo w lewo, to leeeeecisz az do morza ;)) Ale dotarlam i dalam sie porwac wyprzedazom. Pierwszy raz, wiec wyrzutow sumienia brak. Najbardziej udany zakup to panterkowa pizdzama za cale 3 funty ;)) A zycie toczy sie bardzo po domowemu, nie czuje w ogole, ze tu pracuje. Przestrzegac musze tylko wstawania rano i pilnowania dzieci po szkole w poniedzialki i srody. Reszta wychodzi sama z siebie. Robie sporo nadprogramowo z wlasnej woli za co zawsze slysze dziekuje. Mieszkam z bardzo fajnymi ludzmi, ktorzy bardzo troszcza sie o to zebym czula sie jak najlepiej ;) Nie jest tak, ze oni siedza na tylku a ja pracuje, jeszcze nigdy sie tak nie zdarzylo. Prosza mnie o pomoc tylko wtedy kiedy naprawde nie moga sami czegos zrobic.
Ale balaganiarze z nich, bez pomocy by zgineli :D W pokojach, do ktorych nie zaglada Karen wyglada jak po wybuchu bomby, a brudne majtki na srodku ich sypialni to norma. Koty laza po kuchennym stole, a Pan Doktor Bill zawsze ma skarpetki nie do pary  ;) ale nie przeszkadza im to w byciu szczesliwymi.
Dzis jak zwykle najwiekszy problem byl z zadaniem domowym, nawet doszlo do wylewu lez. Nie moich oczywiscie ;)) Ale bylo to juz naszczescie ostatnie zadanie domowe przed wakacjami. Od przyszlego tygodnia, poniedzialki i srody spedzam od rana do wieczora z bachorkami, bedzie fajnie. Jak nie musza czytac ani isc spac to sa calkiem do zniesienia. Sluchaja sie bardzo, nie robia awantur, moge bez problemu wylaczyc im tv w polowie bajki, na pytanie 'dlaczego?' odpowiadajac 'bo powiedzialam koniec na dzisiaj' i nie ma zadnego pisku. Mimo tego ze przez wiekszosc czasu staram sie byc bardzo stanowcza ( licze do trzech zawsze dziala ! :)) to czasem tez staram sie byc 'fajna' i pozwalam sie im np polozyc spac pol godziny pozniej, przeczytam jedna bajke wiecej albo przyniose ciastko na dobranoc. ale to tylko czasem, zeby nie bylo ;)
Zjadlam wlasnorobne pancakesy, obejrzalam czarnego labedzia (kocham ich tv, maja osobno kanaly z filmami przez cala dobe ^^) i teraz ide spac, co i tak nie pomoze mi w jutrzejszym wstawaniu. Nieznosze wstawania o 7, zawsze jedyne o czym rano mysle to zeby polozyc sie spac ;) ale po sniadaniu nabieram sil i nigdy jeszcze nie polozylam sie z powrotem ;P
pozdrawiaaaaam! :)

p.s. zabaralam ze soba mase spodniczek, sukienek, szortow itp. nobo lato, no nie? i taka dupa, bo jeszcze nic z tego nie zalozylam i nie zaloze chyba nigdy :) takze jak ktos sie chce wybrac do UK to polecam zbrac mase dlugich spodni, bluz i swetrow, plaszcz przeciwdeszczowy i kalosze. ja kalosze mam i nic wiecej.

2 komentarze:

  1. fajna rodzinka, dzieciaki, piękna wyspa, jak czytam Twoje notki to, aż mi się miło robi na sercu, że tak dobrze trafiłaś :))
    pisz mimo wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja liczę do 5 :D to znaczy mówię, że liczę do 5, ale zazwyczaj dochodzę do 2-3 i Caoimhe robi to co chcę ;) bo wie, że jak dojdę do 5 to zadzwonię do Mikołaja hahaha :D czym Ty straszysz dzieciaczki? :D

    OdpowiedzUsuń